LENA PAWŁOWSKA

Du coup, on va parler français? Salut! Mam na imię Lena i od dziesięciu lat uczę języka francuskiego, z którym łączą mnie także frankofońskie więzi rodzinne.

Francuski pojawił się w moim życiu, gdy miałam trzynaście lat, impulsem była chęć dogadania się z moimi kuzynami z Quebecu. Efekt końcowy? Studia na filologii romańskiej na Uniwersytecie Warszawskim, semestr w frankofońskim Liège w Belgii, praca podczas wakacji na festiwalu teatralnym w Avignonie, tłumaczenia dla różnych fundacji oraz setki godzin lekcji języka francuskiego – przed tablicą, online i w firmach. 

Staram się pokazywać francuski z innej niż zwykle perspektywy. Język miłości? Być może, ale naprawdę sexy jest w nim tworzenie liczebników (oh, quatre-vingt-quatorze!). Poza tym, la langue française to nie tylko bagietki, camembert i pan z wąsem grający na akordeonie nad Sekwaną. To język, który otwiera drzwi na niemal cały świat. W końcu nawet w Ameryce Południowej znajdziemy kraj, w którym mówi się po francusku. 

Na moich zajęciach obowiązuje jedna zasada: ZERO OBCIACHU. Język to przede wszystkim narzędzie komunikacji, dlatego od początku mówimy dużo i o wszystkim, co nas interesuje. Ze mną poznacie żywy, autentyczny francuski, a nie sztywne dialogi z podręcznika. Dzięki wielu znajomym z różnych francuskojęzycznych zakątków świata jestem na bieżąco z tym, jak naprawdę mówi się w tym języku – czy to w Paryżu, czy w Maghrebie.

Francuski to także nośnik kultury, która jest dla mnie równie ważna. Spędzam mnóstwo czasu w kinach studyjnych, czytam książki i szukam muzyki z każdej części świata. Uwielbiam szeroko pojętą popkulturę, która zawsze jest obecna na moich zajęciach  (oglądałyście/liście kiedyś teleturniej z Wybrzeża Kości Słoniowej?).

Poza francuskim mówię także płynnie po hiszpańsku i portugalsku, nauka języków to moje hobby i najlepszy trening dla mózgu.